Czyli Samawdomuzpsem gotuje. Gotuje z resztek. Uprzedzam, że powodu chwilowej nieobecności naczelnego fotografa Wyszukanego Smaku, zdjęcia są jakości żałosnej, pstrykane telefonem komórkowym. Prócz telefonu komórkowego Samawdomuzpsem posiadała:
6 małych ziemniakówpół główki brokuła
pół cukinii
oliwę
przyprawy: sól, pieprz, przyprawę do ziemniaków, pieprz ziołowy
psa
To smutne danie, więc niech reklamuje je pies. On zawsze wzbudza zachwyt.
A teraz gotujemy. Samawdomuzpsem ziemniaczki pokroiła w cienkie raczej półtalarki, usmażyła na trzech łyżkach oliwy z dodatkiem szczypty soli, przyprawy do ziemniaków i pieprzu ziołowego. Ziemniaki muszą smażyć się około 15-20 minut na średnim ogniu. Jeśli ktoś lubi przypalone, nawet dłużej. Samejwdomuzpsem wyglądały tak:
Pies w tym czasie się nudził i wyglądał tak:
Usmażone ziemniaki zrzuciła z patelni. Na patelnię dolała łyżkę oliwy i wrzuciła podzielonego na różyczki brokuła i cukinię. Dodała odrobinę przyprawy do ziemniaków (tak tak, to fajna przyprawa) i pieprzu ziołowego. Dolała ćwierć szklanki wody, przykryła i warzywa dusiła jakieś 10 minut. Uduszone wyglądały tak:
Usmażone ziemniaki zrzuciła z patelni. Na patelnię dolała łyżkę oliwy i wrzuciła podzielonego na różyczki brokuła i cukinię. Dodała odrobinę przyprawy do ziemniaków (tak tak, to fajna przyprawa) i pieprzu ziołowego. Dolała ćwierć szklanki wody, przykryła i warzywa dusiła jakieś 10 minut. Uduszone wyglądały tak:
A wszystko razem wyglądało tak:
Blado :( Cóż, Samawdomuzpsem zdecydowanie zdjęć robić nie potrafi. A smak? Gotowanie tylko dla siebie to chyba nie to...
Nie rozumiem dlaczego to pies nie zostal ugotowany, skoro reklamuje to danie. Byłoby o wiele ciekawsze.
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili przeraziłam się, że to będzie danie z psa. Całe szczęście, że nie jest.
OdpowiedzUsuńCzy trzeba na blogu pokazywać wszystko, co się zjadło? Uważam, że nie. Jak się nie ma z czego ugotować i czym sfotografować, lepiej niczego nie zamieszczać. Wystarczyłoby zdjęcie psa :))
To danie to symbol mojego dzisiejszego potwornego cierpienia, samotności, ciemności w sercu, duszy i miłości do wiernego towarzysza psa. Uwiecznienie było po prostu niezbędne :)
OdpowiedzUsuńWow, ale się strasznie zrobiło ;)
A mnie się post podoba i proszę Cię - pisz tak dalej, od serca, o!
OdpowiedzUsuńlubię takie resztkowe gotowanie z niczego coś zrobic :)
OdpowiedzUsuńto nie pies, to wilkor! ;)
OdpowiedzUsuńdanie nie jest smutne, danie jest pyszne, może warto było dodać jakieś przyprawy inne? to danie z przyszłością, ja podobne robię sama, tylko na parze (z racji -na razie- braku kuchni)
Pozdrawiam
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
czy to Akita?
OdpowiedzUsuńlubię takie dania. dobry smak i prostota wykonania się ceni :)
Tak, to Akita :)
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam takie eksperymenty, często wychodzą lepiej niż obmyślane godzinami dania.
Życzę poprawy nastroju i niesamotności :) I pisz od serca :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA dziękuję, dziękuję, samopoczucie znacznie lepsze :)
OdpowiedzUsuńO ludu dlaczego ja też pomyślałam, że to danie z psa :P A swoją drogą nawet nie wiedziałam o tym wszystkim co ty kobieto wyczyniasz i wielki ukłon Ci składam za TO !!!
OdpowiedzUsuńMasz rację, pies wzbudza zachwyt ;D
OdpowiedzUsuń