To chyba najbardziej niepopularne święto. Bo słodkie i mdłe, bo komercyjne, bo naiwne, bo amerykańskie... Bo niepotrzebne, bo miłość należy okazywać sobie przez cały rok... Jestem zdecydowanym wyjątkiem uważającym to święto za bardzo sympatyczne. I zwykle idące w parze z jakimś wyjątkowym smakołykiem :)
Po całym dniu pracy czasu i chęci na gotowanie będzie mało, polecam więc na wieczór we dwoje danie szybkie i bardzo smaczne (wg mięsożercy, którego zdarza mi się karmić, danie wskoczyło do czołówki jego ulubionych).
Składniki (4 porcje):
Składniki (4 porcje):
słoik suszonych pomidorów w zalewie z oliwy 200 g
ząbek czosnku
4 łyżki świeżej natki pietruszki (pęczek po prostu)
sól
pieprz
oliwa
400 g makaronu spaghetti
Makaron gotujemy w lekko osolonej wodzie, zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
W czasie, kiedy makaron się gotuje, przygotowujemy pesto. Suszone pomidory wraz z zalewą miksujemy z ząbkiem czosnku, odrobiną soli i pieprzu, natką pietruszki (zostawiamy jej trochę do posypania gotowych porcji makaronu). Podczas miksowania dolewamy stopniowo oliwę z oliwek. Powstała pasta powinna być lekko rozrzedzona, ale nie bardzo wodnista. Powiedzmy, że o konsystencji sosu bolognese.
Gotowy sos wrzucamy do dosyć dużego naczynia: najwygodniej miski, dodajemy odcedzony makaron i około 5 łyżek wody, w której gotowało się spaghetti. Mieszamy wszystko, aż makaron dokładnie połączy się z sosem.
Makaron wykładamy na talerze, posypujemy natką. Podawać z butelką dobrego wina :)
ach jakie szybkie, ach jakie smaczne:)
OdpowiedzUsuń