czwartek, 10 stycznia 2013

I tak minęły kolejne 23 minuty...

Uwielbiam przebywać w kuchni. Uwielbiam kroić, mieszać, sypać, smażyć, podgrzewać, dusić, kosztować, znowu sypać, znowu mieszać, znowu kosztować i tak cały dzień. Uwielbiam czytać. Książki, gazety, magazyny, blogi i wszystkie twory, gdzie literki poukładane są niekoniecznie w porządku alfabetycznym. Uwielbiam spędzać czas z bliskimi mi osobami, przy kieliszku dobrego trunku i specjale kulinarnym pobliskiej włoskiej restauracji. Uwielbiam głaskać kota. Uwielbiam pisać. Uwielbiam spinning i spacery z psem. Niestety, rzeczywistość coraz częściej skrzeczy, że niewiele obchodzi ją to, co uwielbiam...







Chandra związana z powrotem do pracy po 2 tygodniach urlopu trzyma się dzielnie i nie odpuszcza. A fakt, że całe 2 tygodnie poświęciłam na chorowanie dodatkowo wywołuje we mnie uczucie frustracji z powodu zmarnowania 336 cennych godzin z mojego życia, które niestety już nigdy nie wrócą.

A rutyna, do której szczęśliwie wróciłam, wygląda mniej więcej tak:
7:00 pobudka
8:00 wyjście do pracy
19:00 powrót, jeśli scenariusz dzisiejszego pracującego dnia okazał się optymistyczny
20:00 i później powrót, jeśli scenariusz dzisiejszego pracującego dnia postanowił troszeczkę ze mnie zakpić
22:00 powrót, jeśli po pracy postanowiłam wybrać się na spinning lub kolację z przyjaciółmi
Dodając do tego 2 godziny spędzone na ciekawej lekturze, 2 godziny na gotowaniu i pstryknięciu nowej potrawy, 2 godziny na napisanie posta, 2 godziny na ciekawą wymianę zdań z domownikami, pozostaje 1 godzina na sen...

Zwarzywszy na fakt, że nie posiadam dzieci, dużego domu wymagającego wiecznego sprzątania ani domagającej się zainteresowania wszędobylskiej fretki bez oka, powinnam się cieszyć, że godziny po pracy w ogóle mam szansę spędzić tak, jak mi się podoba.
I cieszę się, oczywiście. Z braku czasu mam bowiem szansę rozwinąć umiejętność szybkiego przygotowywania wyśmienitych potraw. Znalazłam więc żałosnego plusa sytuacji, w której aktualnie się znajduję.
Pomysł na dzisiejszy ryż - z małymi moimi modyfikacjami - "podkradłam" z blogu Jadłonomia, którego namiętnie podczytuję i z pewnością jeszcze nieraz skorzystam z wybitnych według mnie umiejętności kulinarnych autorki :)

Składniki:

Woreczek ryżu
1 dosyć duża cebula lub 2 średnie
3/4 szklanki rodzynek
3/4 szklanki posiekanych orzechów włoskich
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego kuminu
1/3 łyżeczki pieprzu ziołowego
1/3 łyżeczki kardamonu
1/2 łyżeczki cukru
szczypta soli

 

A tak to robimy:

Rodzynki zalewamy wodą i odstawiamy do czasu, aż będą nam potrzebne. Dzięki temu staną się miękkie i soczyste.
Ryż wrzucamy do osolonej wody, gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
W międzyczasie kroimy cebulę w kosteczkę i wrzucamy na patelnię na rozgrzaną oliwę. Podsmażamy cebulę, dodając pół łyżeczki cukru i szczyptę soli.
Po około 2 minutach dodajemy przyprawy, posiekane orzechy i odsączone dokładnie z wody rodzynki. Smażymy na niezbyt dużym ogniu około 3 minut.

Do całości dodajemy ugotowany ryż i wszystko razem na patelni smażymy jeszcze około 3 minut.
Na zrobienie całego dania poświęciłam dokładnie 23 minuty. Najważniejsze, że tych akurat nie zmarnowałam :)

Życzę smacznego!

5 komentarzy:

  1. :P tak mi języczek ucieka :) dzisiaj spróbuję chyba :) bo kusisz kusicielko !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, ja szukam pracy i coraz bardziej się boję, że zgubię w tym siebie. O tylu rzeczach się zapomina, tych najważniejszych i tych mniejszych, ale przyjemnych i nadających życiu iskrę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz mi się cały post wyświetlił. Też długo chorowałam i jeszcze trochę słabo się czuję. Strata czasu - też, ale ja mam inną obawę - że zachoruję znowu, bo wokół grypa szaleje. Zimę lubię na trochę, na kilka dni, na biało, ale ciąży mi już... i te choroby... ;) eh A ryż ciekawy - niby słodki niby wytrawny, lubię takie połączenia.

      Usuń
    2. Niestety, praca to z jednej strony konieczność, z drugiej strony ma się czasami wrażenie, że nie do tego zostaliśmy stworzeni. Można zawsze próbować znaleźć pracę, która byłaby jednocześnie naszą pasją, może Ci się uda :)
      No i zdrowia życzę :)

      Usuń
  3. Ależ to wielce niepopularne, by tak uwielbiać świat i to mnie cieszy :D

    OdpowiedzUsuń